Jan Darowski: Post mortem

Wtedy rzekł Pan do Kaina: „Gdzie jest brat twój Abel?” A on odpowiedział: „Nie wiem. Czyż jestem stróżem brata mego?”

Jan Darowski urodził się w 1926 roku w tej części Śląska, która tylko sześć lat wcześniej należała do Prus. W 1943 roku został wcielony do Wehrmachtu, przeszedł w Normandii na stronę aliantów i przyłączył się do Wojska Polskiego. Osiedlił się w Anglii, gdzie działał jako poeta, eseista i tłumacz, równocześnie pracując jako drukarz. Zmarł w 2008 roku.

Jego wiersz „Post mortem” wszedł w tomik pod tytułem Drzewo sprzeczki z 1969 roku. 92–letni Czesław Miłosz napisał o nim w swoim ostatnim roku życia: „Żaden tak gorzki i okrutny wiersz nie został napisany w Polsce. … Niepoślednie znaczenie ma też ten utwór dlatego, że w ogóle podobne słowa mogły polskiemu poecie przejść przez gardło.”

Wiersz ten może być różnie odczytany. Uświadamia to zwłaszcza lektura esejów Darowskiego. Interpretację pozostawiam czytelnikowi.

Post mortem

Z gwiazdą Dawida zeszli pod naszą ziemię,
zatruli powietrze dwutlenkiem śmiertelnych Psalmów
musimy się dusić, my, mordu świadkowie,
za drugą rączkę z katem iść pochyleni w dziejach.

Nie pomoże alkohol. Na powierzchnię wypływa
oleistą purpurą nasza hipokryzja.
Nie pomogą pomniki i fakt żeśmy bezbronni
byli jak oni. Nie wszystkich smucił miecz
rozcinający węzeł gordyjski dla nas,
rozcinający dwa życia narodu.
Nie pomoże alkohol, Lete tchórzów i głupców.

Morderca może w białych rękawiczkach
podawać rękę tym co ocaleli.
Może powiedzieć, patrz moja prawica
czysta jest, nie wiedziała co druga ręka czyni.

A zamyślony hura-chrześcijanin,
strząsając popiół cygara w Atlantyk,
rzec może, owszem, napis był i ręka,
ale nie miałem z sobą okularów.

Ale my w spisku byliśmy najstarsi,
nawet milczeniem nie zobowiązani,
jedliśmy chleb wspólny,
z tej samej skały
pili, ich ręce dotykały nas,
bezkrwiste ręce biblijnych krawców –

…………………………

Te same ręce są wiatrem za szybą
szarpią czerwony wstyd wieńca
szarpią pamięć.

Post mortem

Med Davidsstjärnan steg de ned under vår jord,
förgiftade luften med dödspsalmernas dioxid,
vi måste kvävas, vi, vittnen till mord,
gå hand i hand med bödeln, böjda i historien.

Alkohol hjälper inte. Vår skenhelighets
oljiga purpur flyter upp till ytan.
Monument hjälper inte, inte heller att vi
var lika försvarslösa. Inte alla sörjde
när svärdet högg itu den gordiska knuten
för oss, högg itu nationens två liv.
Alkohol hjälper inte, ynkryggens och dårens Lethe.

Mördaren kan, iklädd vita handskar,
räcka sin hand till dem som överlevde.
Han kan säga, se, min högra hand
är ren, den visste inte vad den andra gjorde.

En ivrig kristen, försjunken i tankar
när han strör cigarraskan i Atlanten,
kan säga, medges, skriften fanns och handen,
dessvärre hade jag inga glasögon.

Men vi var allra äldst bland sammansvurna,
tigandet gjorde det ju knappast tvunget,
vi hade delat bröd,
druckit ur samma klippa,
deras händer hade rört vid oss,
de bibliska skräddarnas bleka händer.

…………………………

Samma händer är vinden bakom rutan,
sliter i kransens röda skam,
sliter i minnet.

Tłumaczenie na szwedzki: Jurek Hirschberg